Norbert HUBER, fot. BGPSebastian Czech: 10 wrzesień 2016 roku to data, którą zapamiętasz na dłużej?
Norbert Huber: Pewnie na bardzo długo, ponieważ to dzień pierwszego, poważnego reprezentacyjnego sukcesu, czyli zwycięstwa w finale mistrzostw Europy juniorów z Ukrainą 3:1. Miejmy nadzieję, że nie ostatniego, a może nawet inaugurującego, zapowiadającego kolejne. Ale ten pierwszy zawsze będzie najważniejszy, choćby nie wiem ile po nim nastąpiło. Takich wydarzeń się nie zapomina i powraca do nich z sentymentem. Mówiąc, że od tego wszystko się zaczęło.

S. Cz.: Za rok juniorskie mistrzostwa świata, więc szybko możesz przyćmić obecne osiągnięcie.
N. H.: Wystąpimy najprawdopodobniej w tym samym lub mocno zbliżonym składzie do tego z mistrzostw Europy, więc nasze akcje stać będą wysoko. Ale co innego teoretyczne, rozważania przed turniejem, a co innego praktyka na parkiecie. Szansę należy jeszcze wykorzystać i potwierdzić w meczu wyższość nad przeciwnikiem. Tym bardziej, że dojdą takie potęgi, jak Brazylia, Argentyna, Iran. Także pożyjemy, zobaczymy.

S. Cz.: Na zakończonych niedawno mistrzostwach Europy w Bułgarii również nie mieliście problemów ze zgraniem drużyny, bo wszyscy znaliście się ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale.
N. H.: I to był nasz wielki atut. Spędzamy z sobą mnóstwo czasu, wspólnie trenując, grając w rozgrywkach ligowych, ucząc się, uczestnicząc w szkole na lekcjach. Słowem znamy się jak łyse konie. Również trenerzy: Sebastian Pawlik i Maciej Zendeł wiedzą o nas praktycznie wszystko, mają już we krwi pewne reakcje na nasze zachowania podczas meczów.

S. Cz.: Większość twoich kolegów zasmakowało już wcześniej zwycięstwa na prestiżowej, międzynarodowej imprezie sportowej, wygrywając mistrzostwa świata kadetów.
N. H.: Tak, dla sporej części drużyny bułgarski czempionat to można powiedzieć kolejny etap reprezentacyjnej kariery wieńczonej złotym medalem. Ja dołączyłem w tym roku, będąc w wąskim gronie najmłodszych, 18-letnich kadrowiczów. Powiem żartobliwie, że tytułem mistrza Europy juniorów część zaległości reprezentacyjnych już nadrobiłem, a być może za rok, po mistrzostwach świata, w pełni zrekompensuję sobie nieobecność w ekipie kadetów.

S. Cz.: Dużą miałeś konkurencję na pozycji środkowego?
N. H.: Do kadry na mistrzostwa kandydowała czwórka. Jeden z kolegów został w kraju, nie załapał się na turniej w Bułgarii, pozostała trójka rywalizowała o dwa miejsca na boisku. Miałem przyjemność występować we wszystkich meczach w pierwszej szóstce, więc w pewnym stopniu odwdzięczyłem się trenerom za okazane mi zaufanie.

S. Cz.: Musiałeś im zaimponować w rozgrywkach ligowych, skoro postawili na ciebie w mistrzostwach Europy?
N. H.: Wszystkim w lidze szło super. Drużyna SMS Spała w I lidze doszła aż do finału, przegrywając batalię o pierwsze miejsce dopiero w piątym meczu. Jako 18, 19-letni siatkarze graliśmy przeciwko doświadczonym 25, 30-letnim zawodowcom i sprawiliśmy olbrzymią niespodziankę docierając tak daleko. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że SMS będzie w finale play-off w I lidze, na pewno uznano by go za mało wiarygodnego fachowca.

S. Cz.: Najtrudniejszy mecz na mistrzostwach Europy w Bułgarii?
N. H.: Oczywiście półfinał z Rosją. Zresztą mecze z Rosją mają zawsze dodatkowy podtekst, wywołują więcej emocji, adrenalina ostro buzuje. Daliśmy z siebie wszystko i wygraliśmy 3:1.

Norbert HUBERS. Cz.: W finale spotkaliście się z Ukrainą i była to druga konfrontacja z tą drużyną w tych mistrzostwach. W grupie wygraliście gładko 3:0 i fakt ten uspokajał was przed decydującą o złocie potyczką, dodawał pewności?
N. H.: W żadnym wypadku. Mecz w grupie, a o złoty medal, to dwie zupełnie różne sprawy, bo stawka nieporównywalna. Zresztą widzieliśmy, jakie postępy robili Ukraińcy w trakcie trwania mistrzostw. Ich reprezentant Olek Płotnickij nieprzypadkowo został MVP czempionatu. Jego zagrywka siała prawdziwy popłoch po drugiej stronie siatki. Potrafił seryjnie punktować asami, czego w największym stopniu doświadczyli Włosi w półfinale. Italia w tie-breaku prowadziła już 13:8 i czuła się zapewne finalistą. Na podanie poszedł jednak Płotnickij i… zagrywką wygrał Ukrainie seta i całe spotkanie.

S. Cz.: Przed nim czuliście największy respekt przygotowując się do finału?
N. H.: Po takich dokonaniach nie mogło być inaczej, ale docenialiśmy też resztę ukraińskiej kadry.

S. Cz.: I udało się go zatrzymać?
N. H.: Byliśmy chyba za bardzo spięci, bo nie przyjęliśmy kilku jego słabszych, w porównaniu z poprzednimi meczami, zagrywek. Z czasem radziliśmy sobie coraz lepiej, a końcowy wynik 3:1 jest tego najlepszym odzwierciedleniem.

S. Cz.: Ale łatwo sukces nie przyszedł.
N. H.: Gdybyśmy w całym spotkaniu prezentowali taką formę, jak w czwartym secie, to wygralibyśmy szybko. Z drugiej strony jednak trudno w finale mistrzostw Europy wygrywać wszystkie sety do 12. W końcu w meczu o złoto spotykają się najlepsze drużyny Europy, więc musi być zacięta rywalizacja. I tak się działo. W pierwszej partii zwyciężyliśmy na przewagi do 27, drugiej do 21, w trzeciej ulegliśmy do 21, zaś w czwartej postawiliśmy kropkę nad „i”, pokonując Ukrainę do 12.

S. Cz.: Ewentualne, przyszłoroczne mistrzostwo świata juniorów stanowiłoby znakomite podsumowanie twojej młodzieżowej kariery.
N. H.: To byłaby wisienka na torcie. Spięcie złotą klamrą kilka pierwszych lat siatkarskiej przygody. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, los oszczędzi przykrych, niespodziewanych zdarzeń, to na pewno powalczymy o prymat w świecie. Ale na razie spokojnie, cieszymy się mistrzostwem Europy.

S. Cz.: W przyszłym roku zdajesz maturę, kończysz szkołę i zaczynasz seniorską siatkówkę. Masz już na oku konkretny klub?
N. H.: Na razie nie mam nawet podpisanej umowy z menadżerem, który pomaga w szukaniu klubu. Zajmę się tym w lutym lub marcu przyszłego roku. Póki co mam o czym myśleć i co robić. Niedługo zacznie się liga, a poza tym trzeba pilnować nauki, bo matura za pasem.

S. Cz.: Łatwo godzić grę w siatkówkę na tak wysokim poziomie z nauką w szkole średniej?
N. H.: W Szkole Mistrzostwa Sportowego wszystko jest poukładane w taki sposób, żeby nauka nie kolidowała ze sportem. Organizacja zajęć jest na tyle perfekcyjna, że na naukę czasu nie brakuje.

S. Cz.: A nie masz dość tego czasowego reżimu: trening, nauka, mecz, i tak w kółko?
N. H.: Czasami znajomi mnie o to pytają. Trzy, cztery godziny na hali, a później inne obowiązki, i tak dzień w dzień. Jak ty to wytrzymujesz? Dziwią się. Odpowiadam wprost: siatkówka nigdy mnie nie męczy, nie nuży, bo jest moją pasją. Wchodząc na halę przestaję mierzyć czas. Zawsze mam wrażenie, że trening kończy się bardzo szybko, niezależnie ile godzin ćwiczymy. To ma być mój zawód, po to się uczę i trenuję w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Kiedyś usłyszałem: rób w życiu co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować. Tak właśnie traktuję siatkówkę; nie jako pracę, a przyjemność. I tak będzie pewnie zawsze.

S. Cz.: Kibicujesz jakiemuś klubowi, którego barwy chciałbyś reprezentować?
N. H.: Nie. Wybiorę klub, w którym będę grał, a nie siedział na ławie. Rywalizacja o ligowe punkty, nawet w mniej markowym klubie, daje dużo więcej niż same treningi z gwiazdami topowego zespołu. Jeden z naszych szkoleniowców w SMS-ie mówił: w pierwszych 3 latach kariery należy przede wszystkim grać, a nie zarabiać pieniądze.

S. Cz.: Jak w ogóle trafiłeś do SMS-u w Spale?
N. H.: Dzięki mamie. Nie chciałem jechać z rodzicami na wakacje, więc mama postanowiła znaleźć mi letni obóz siatkarski, na którym mógłbym potrenować i pożytecznie spędzić czas. To było lato między 2, a 3 klasą gimnazjum. I znalazła takowy w Rzeszowie. Najpierw pojawiłem się na treningu, a następnie wyjechałem na obóz z kadetami Resovii. Po obozie przeniosłem się do gimnazjum sportowego w Rzeszowie, później wziąłem udział w Turnieju Nadziei Olimpijskich i po kolejnych obozach, kilku selekcjach zakwalifikowany zostałem do SMS-u. Tak się zaczęła siatkarska przygoda, która mam nadzieję, potrwa jak najdłużej.

Wyniki reprezentacji Polski podczas mistrzostw Europy juniorów rozgrywanych w Bułgarii, w dniach 2-10 września br. Mecze w grupie: z Francją 3:2, Ukrainą 3:0, Niemcami 3:0, Słowenią 3:1, Bułgarią 3:0; półfinał: z Rosją 3:1; finał: z Ukrainą 3:1.
Kadra Polski na Euro 2016: rozgrywający - Łukasz Kozub, Łukasz Rajchelt, atakujący - Jakub Ziobrowski, Damian Domagała, środkowi – Jakub Kochanowski, Norbert Huber, Dawid Woch, przyjmujący - Tomasz Fornal, Bartosz Kwolek, Sławomir Busch, Szymon Jakubiszak, libero - Mateusz Masłowski. Trenerzy: Sebastian Pawlik, Maciej Zendeł.

MISTRZOSTWA EUROPY JUNIORÓW 2016

Rozmawiał Sebastian Czech, fot. CEV